
mok.pl
Zawierciański Sylwester
Więcej
Przejdź do menu głównego.
Przejdź do treści.
Przejdź do wyszukiwarki.
Uruchom wysoki kontrast.
Uruchom wersję tekstową.
Skróty klawiszowe:
Strona wykorzystuje pliki cookies.
Dowiedz się więcej...
Wysoki kontrast.
Wysoki kontrast.
Oficjalna strona internetowa Miejskiego Ośrodka Kultury w Zawierciu. Strona wyposażona w automatycznego lektora treści. Usługa lektora dostępna jest z poziomu poszczególnych podstron.
Członkom Kabaretu Młodych Panów, którzy byli główną gwiazdą drugiego z Dni Zawiercia, udało się rozbawić do łez ponad 5 tysięcy zawiercian, którzy przybyli, aby zobaczyć między innymi skecze o pani Marzence czy o bacy. Oto zapis rozmowy z Robertem Korólczykiem, członkiem i współtwórcą Kabaretu Młodych Panów.
Kamil Pietrzyk: Chciałbym na początek zapytać o wrażenie po kolejnym już waszym występie w Zawierciu. Czy popularność, której oznaki przed chwilą widzieliśmy, gdy panowie rozdawali autografy, bywa przytłaczająca? Czy widzowie często w jakiś sposób utożsamiają panów z rolami, w które wcielacie się na scenie?
Robert Korólczyk: To fakt, że wszyscy myślą, że tak naprawdę jestem góralem, albo czasami myślą, że jestem górnikiem lub inną postacią. Koledzy mają dokładnie tak samo, że krzyczą na nich „Pani Marzeno” i tak dalej... My bardzo cieszymy się z tych spotkań. Ilość ludzi, która dzisiaj tu była, wypełniony stadion po brzegi, nawet na koronie, daje nam gigantyczną satysfakcję, bo to tylko potwierdza, że to co robimy, robimy dobrze i jest to dobrze odbierane, publiczność to lubi. Ona przychodzi na te spotkania i w żaden sposób nam nie przeszkadza, jakkolwiek ta nasza popularność – wręcz przeciwnie – daje nam dużo radości. Takie momenty, jak ten dzisiejszy, czyli wypełniony stadion, albo gdy przyjeżdżamy i jest napisane, że już brak biletów, to powoduje, że człowiek sobie uzmysławia, że to ma sens, że jest to spełnienie artystyczne. Chyba dla każdego artysty, który występuje gdziekolwiek i zaprasza na te spotkania publiczność sytuacja, że ta publiczność przychodzi, jest dla niego szczytem szczęścia.
Kamil Pietrzyk: Dwanaście lat już panowie funkcjonują na scenie jako Kabaret Młodych Panów. Czy w związku z tym, że lata mijają, bardzo zmieniła się atmosfera waszej współpracy – czy przydarza wam się więcej sprzeczek, nieporozumień?
Robert Korólczyk: Dojrzewamy artystycznie i bardziej niż na początku swojej drogi wiemy, czego chcemy, wiemy jak to robić. Tak nam się przynajmniej wydaje. Ciągle udaje nam się trafiać z tymi skeczami. Wiadomo, że przez te dwanaście lat powstawały skecze, które były mniej śmieszne lub ambitne, ale dużo powstało tak zwanych hitów, za które publiczność nas uwielbia i które nam się świetnie gra i w których świetnie improwizujemy.
Kamil Pietrzyk: Czy narzucacie sobie jakieś granice tabu, której nie przekraczacie, że z danego tematu nie nie wypada żartować? Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że dzisiaj chyba takim tabu jest śmianie się z polskich piłkarzy, którzy wyjątkowo dobrze radzą sobie na Euro 2016...
Robert Korólczyk: Zawsze można się pośmiać z niemieckiego trenera (śmiech). Myślę, że nie ma tabu. Jest tylko granica, w której danego tabu nie można przekroczyć. Dlaczego możemy się śmiać z głupiego policjanta, a nie możemy z innej postaci? Możemy. Trzeba tylko starać się budować ten żart tak, żeby nie urazić. Często my też, śmiejąc się na przykład z policjanta lub z osoby takiej jak Pani Marzena, która w skeczu przeszła operację zmiany płci, pokazujemy, że tak naprawdę sami nie zawsze rozumiemy problem, że się go boimy. Tak naprawdę śmiejemy się z naszego zachowania, jak my to odbieramy. Można poruszać ten temat, ale trzeba uważać, jak to się robi.
Kamil Pietrzyk: Zdarzają się czasami „reklamacje”, że ktoś podchodzi do pana i mówi: „panie Robercie, w tym skeczu, to pan się zagalopował”?
Robert Korólczyk: Może się tak zdarzyć i kiedyś mieliśmy tak po skeczu na kopalni, który graliśmy. Tam mówiliśmy do kolegi, który mówi, że jest muzułmaninem, że byłby z niego niezły strzałowy (górnik strzałowy – przyp. KP). Kiedyś dostałem takiego maila, w którym pan napisał, że trochę to uraża uczucie osób wyznających tę religię. Odpowiedziałem właśnie, że nie, to nie o to chodzi – my się śmiejemy tak naprawdę z nas, z tego jak płytkie i proste mamy spojrzenie na ten temat. Wytłumaczyłem mu o co nam chodziło. On to przyjął. Bardzo miło nawet do siebie pisaliśmy.
Kamil Pietrzyk: Pochodzą panowie z Górnego Śląska, a więc zza Brynicy. Czy da się tak pokrótce wskazać różnice w śląskim humorze, którego może do końca po tej stronie rzeki nie znamy i nie rozumiemy, a humorem ogólnopolskim?
Robert Korólczyk: My nasze skecze po śląsku budujemy tak, żeby docierały one nie tylko do śląskiej publiczności, ale i do Polaków w całej Polsce i nie tylko. Myślę, że tak jest, ponieważ gramy te skecze nie tylko na Śląsku.
Kamil Pietrzyk: Często w przypadku kabareciarzy zachodzi taki paradoks, że rozśmieszają na scenie, a w życiu prywatnym są melancholijni, refleksyjni. Jak to wygląda w przypadku Kabaretu Młodych Panów?
Robert Korólczyk: Nie jesteśmy raczej duszami towarzystwa. Nie mamy tak zwanego „ADHD”. Bywają takie momenty, że jest naprawdę cicho i spokojnie w naszym busie, a bywają takie dni, że mamy głupawkę. Jesteśmy normalnymi i zwykłymi ludźmi. Są dni, np. w domu, kiedy jestem bardzo głupi w tym co robię i głupio się zachowuję, o czym mi przypomina żona, i są dni, kiedy jestem właśnie refleksyjny.
Kamil Pietrzyk: Jak panowie spędzają czas podczas wielogodzinnych podróży. Gdy rozmawiałem z członkami Kabaretu Ani Mru Mru wyznali mi, że podczas podróży lubią rozwiązywać quizy wiedzy o świecie. Czy macie jakieś swoje ulubione zajęcia?
Robert Korólczyk: Mamy różnie. Jeden czyta, drugi gra, inny śpi. Gramy czasami razem w Fifę. Nie mamy jednego przyjętego stereotypu, że właśnie tak odpoczywamy w busie.
Kamil Pietrzyk: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Robert Korólczyk: Dziękuję!
Zdjęcia: Paweł Machelski
Dane
Miejski Ośrodek Kultury "Centrum" im Adama Mickiewicza
42-400 Zawiercie
ul. Piastowska 1
woj. śląskie
Do góry
Wyszukiwarka
Twoja przeglądarka internetowa, bądź system operacyjny, nie wspierają lektora w polskiej wersji językowej.