Skróty klawiszowe:

Strona wykorzystuje pliki cookies.
Dowiedz się więcej...

biuro@mok.pl

32 672 28 82

Centrum Kulturalnych Spotkań

Aktualności

Artur Dziurman: żadnej taryfy ulgowej!

Artur Dziurman: żadnej taryfy ulgowej!

Komedia terapeutyczna Andrzeja Pacuły „Mężczyzna idealny” w reżyserii znanego satyryka Stefana Friedmanna rozbawiła zawierciańskich widzów do łez. Jednym z aktorów, którzy wystąpili na zawierciańskiej scenie był Artur Dziurman, który przed spektaklem zgodził się na przeprowadzenie rozmowy.

Kamil Pietrzyk: „Mężczyzna idealny" to komedia terapeutyczna, która opowiada o ogólnoludzkich nerwicach, natręctwach, kryzysach tożsamości. Wydaje się, że ludzie showbiznesu, aktorzy, showmani są z racji swojego zawodu polegającego na odgrywaniu kogoś, kim się nie jest, szczególnie narażeni na takie problemy. Czy ta sztuka jest formą terapii nie tylko dla widza, ale i dla aktora również?

Artur Dziurman: Głównie dla widza! My aktorzy i tak jesteśmy zbzikowani totalnie, biorąc udział w różnego rodzaju repertuarach i różne postaci na siebie wkładając. Generalnie, odgrywamy i odtwarzamy różne postaci, natomiast jest to głównie terapią dla widza. Przede wszystkim dla takiego widza, który przychodzi żeby się rozerwać, troszeczkę pośmiać, a od czasu do czasu zastanowić nad realnością naszego brutalnego życia, w którym się znajdujemy.

Kamil Pietrzyk: Czy w postaci, którą gra Pan w tej sztuce, są jakieś cechy wspólne z samym sobą?

Artur Dziurman: Zawsze, gdy pracuję nad rolą, staram się nie powielać tego, co wcześniej mi było dane zagrać. Jeżeli to nie jest Hamlet, Otello, Witkacy czy Dostojewski, to staram się szukać jakiejś formy na sprawy komediowe i na taki gatunek, w którym mi przyszło występować. Starałem się także znaleźć formę i na tę postać, która jest w tym wypadku, w tej produkcji, w tym spektaklu, złożona z trzech postaci. Dlatego, że udało mi się znaleźć formę na postać, którą gram jako kobieta idealna, jako mężczyzna idealny, później jako zwykły, normalny człowiek - taki, który chodzi po ulicach i identyfikuje się ze społeczeństwem i wreszcie postać, która w ogóle nie nadaje się do życia społecznego, dlatego że jest absolutnie pozbawiona większej dozy intelektu.

Kamil Pietrzyk: Jest Pan aktorem zaklasyfikowanym do ról postaci negatywnych, czarnych charakterów, mafiozów, rzezimieszków. W„Mężczyźnie idealnym" gra Pan mężczyznę, któremu przeszczepiono żeńską osobowość. Czy to duże wyzwanie dla aktora, ale i mężczyzny, grać w kobiecy, i to w taki dość przerysowany sposób? Miał Pan jakieś wzorce przy budowaniu tej postaci?

Artur Dziurman: Nie miałem żadnych wzorców. Do każdego tekstu podchodzę zupełnie indywidualnie. Jak powiedziałem, staram się na każdą postać, którą gram, znaleźć coś innego. Jest to sfera wewnętrznych poszukiwań. W zderzeniu z czarnymi, negatywnymi charakterami, które przychodzi mi grać w filmach, serialach, role teatralne są dla mnie odskocznią. W telewizji jestem zaszufladkowany, natomiast w teatrze mam szeroki wachlarz możliwości, dzięki któremu mogę sobie pozwolić na odejście od takiej formy i tej szuflady.

Kamil Pietrzyk: Spodziewam się, że największe salwy śmiechu u publiczności wywołają te momenty, kiedy Pan - aktor kojarzony przez widownię właśnie jako czarny charakter – będzie się zachowywał w kobiecy sposób?

Artur Dziurman: Różnie to bywa. To zależy od publiczności i od tego z jakim nastawieniem publiczność przychodzi do teatru. Zdarza się, że są bardzo delikatne reakcje śmiechu czy też w ogóle jakiekolwiek reakcje podczas przedstawienia, a dochodzi do sytuacji takiej, że kończymy przedstawienie, publiczość wstaje z miejsc, bije brawo dając znać, że im się podobało. To jest dla nas złudne, że to co robimy, robimy zawsze tak samo. Za każdym razem człowiek chce grać troszeczkę lepiej lub troszeczkę inaczej, byle nigdy nie spadać poniżej poziomu, który się na premierze założyło.

Kamil Pietrzyk: Czy zdarza się, że dopada Pana rutyna, że po serii zagranych przedstawień, pojawia się zmęczenie spektaklem czy też daną postacią? Ma Pan może na to swoje sposoby, żeby każde przedstawienie miało jakiś nerw? Czy często zdarza się coś nieplanowanego, jakaś improwizacja, której widz może nie zauważyć?

Artur Dziurman: Najwięcej zagrałem 256 lub 257 razy „Kandyda" Woltera. Było to przedstawienie bardzo ruchowe, muzyczne i aktorskie. Wówczas z kolegami z krakowskiego Teatru Bagatela, w którym grałem dwadzieścia lat temu, nigdy nie podchodziłem już wtedy do tego tak, że każde przedstawienie - czy setne, sto pięćdziesiąte, czy dwusetne – jest podobne. Każde przedstawienie zaczyna się i tworzy od zera, podobnie jak tworzy się rolę, żeby nigdy to nie było takie samo, żeby nie było powielone. Zawsze szuka się takich momentów, które ożywiają to przedstawienie.

Kamil Pietrzyk: Chciałbym zapytać o coś, z czego może i wielu zawiercian nie zdaje sobie sprawy, mianowicie o pracę z ludźmi niewidomymi, niedowidzącymi. Prowadzi Pan Integracyjny Teatr Aktora Niewidomego szesnasty rok. Ostatnio otrzymał Pan zresztą od Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych medal „Liderzy 25-lecia"...

Artur Dziurman: Tak, dostałem nagrodę. W ogóle się nie spodziewałem. Zadzwonili do mnie dwa tygodnie temu żebym przyjechał do Warszawy po odbiór nagrody. Nie mogłem przyjechać, bo grałem wówczas przedstawienie, więc wysłałem delegację z Fundacji Integracyjnego Teatru Aktora Niewidomego, aby odebrali tę nagrodę w moim imieniu. To duże zaskoczenie i fajne wyróżnienie, że znaleźliśmy w ciągu piętnastu lat taką nową formę aktywizowania ludzi z dysfunkcją, w naszym wypadku – dysfunkcją wzroku i zrobienia z nich aktorów, otwierając im przy tym nową furtkę na życie, nowe drzwi w integracji ze społeczeństwem, gdyż generalnie oni byli pozamykani w domach. Jak znajduję czas? Od dwunastu lat poświęcam się temu naprawdę intensywnie. Piszemy projekty do Ministerstwa Pracy, Europejskiego Funduszu Społecznego, Ministerstwa Kultury, Urzędu Marszałkowskiego i po prostu realizujemy, robimy przedstawienia. W repertuarze mamy dziesięć przedstawień z którymi też od czasu do czasu, dwa lub trzy razy w miesiącu, wyjeżdżamy, a gdy ja nie mogę, to oni wyjeżdżają, na przedstawienia gościnne w całej Polsce. Byliśmy też na festiwalach międzynarodowych. Zdobyliśmy nagrodę publiczności na festiwalu integracyjnym w Zagrzebiu. To jest rzesza ludzi, około pięćdziesięciu osób, które skupiamy. Mamy na etatach PRFONowskich, który nam te etaty dofinansowuje, siedem osób i staramy się robić z tego profesjonalny teatr. Od sześciu lat próbujemy zawiązać pierwszą w Polsce tego rodzaju instytucję teatralną, stworzyć teatr instytucjonalny, finansowy i prawny – pierwszy teatr integracyjny aktora niewidomego w Polsce.

Kamil Pietrzyk: Czy przez te lata pracy z osobami niewidomymi mocno zmieniło się u Pana postrzegowanie tych ludzi? Sięgając wstecz, czy miał Pan jakieś stereotypy dotyczące niewidomych, które po czasie uległy zweryfikowaniu?

Artur Dziurman: Zmieniło się. I to ogromnie! Tak jak oni nie widzieli, przychodząc do teatru poprzez casting, kiedy werbowaliśmy trzydzieści pięć osób do pierwszego przedstawienia „Dzikie łabędzie” według Andersena, tak i ja byłem niewidomy, zaczynając pracę z nimi. Kompletnie raczkowałem i nie wiedziałem, jak mam się do tego zabrać. W tej chwili, po dwunastu produkcjach, i po filmie, który zrealizowaliśmy, a który to dostał w ubiegłym miesiącu nagrodę publiczności na Europejskim Festiwalu Filmowym Integracja TY I JA w Koszalinie, jest dużo łatwiej, bo wiem, jak ten materiał lepić. Przygotowujemy z Jackiem Fedorowiczem, Bogusiem Łazuką i naszymi aktorami zbiorowymi, czyli dwudziestoma aktorami niewidomymi Kabaret Starszych Panów - „Starsi Panowie Dwaj” z dwudziestoma czterema piosenkami. Mamy na początku listopada premierę w Teatrze Nowym w Krakowie. Proszę sobie wyobrazić, że w tej chwili z pełną determinacją podchodzę do nich w pracy. Muszą być przygotowani i choreograficznie, i wokalnie, i aktorsko. Przez te dwanaście lat aktorzy stali się naprawdę profesjonalni.

Kamil Pietrzyk: Osoby niewidome brak wzroku rekompensują sobie innymi zmysłami. W jaki sposób aktorzy są przez Pana prowadzeni? Czytałem, że czyta Pan im tekst sztuki wraz z didaskaliami, ale jak wiadomo, rola to nie tylko tekst wyuczony na pamięć, ale poruszanie się po scenie, gesty, mimika?

Artur Dziurman: Aktorzy dostają tekst sztuki na płytach, i z tych płyt uczą się tekstu, natomiast później praca polega na tym, że ich ustawiam. Wszystko im pokazuję - od detalu, od małego spojrzenia. Jak oni nawet nie widzą, to głowę układam we właściwym kierunku. Aktorzy oprzez siebie filtrują i konotują te gesty. Liczą kroki, liczą takty muzyki, przy którym mają cofnąć rękę, albo przy którym takcie mają przejść, albo przy którym takcie zmienia się sytuacja. To jest ogromna praca od podstaw. Praca od A do Z. Z nimi jest to robota wręcz tytaniczna! Teraz akurat piszę adaptację „Alicji w krainie czarów”, gdyż musimy ją zrobić do końca stycznia. Robimy z nimi wszystko od elementarnych zadań aktorskich. Nawet nie mówię o analizie tekstu, bo im trzeba wszystko dokładnie wytłumaczyć. Cały przekaz tej postaci, którą oni mają zagrać od początku, a dopiero później wchodzimy na to z sytuacji, gdy prowadząc ich tłumaczę im, że „tu jest rączka, tu jest nóżka, tu jest główka, a tu jest skłon, tu jest siad” i oni to w sobie wszystko układają.

Kamil Pietrzyk: Czy znacznie różni się praca z osobami niewidomymi od urodzenia, a takimi, które tę niepełnosprawność nabyły? Osoba, która nie widzi przez całe życie ma zapewne problemy z rozumieniem pewnych kwestii, które dla niej mogą wydawać się abstrakcyjne? Jak pracować z jednymi i drugimi?

Artur Dziurman: Oni też się mylą w tym wszystkim. Myślę, bo przecież nie znajduję się w ich psychice, że jest im dużo łatwiej, bo one widziały. Mamy siedem osób, które urodziły się niewidome, natomiast pozostała dwudziestka, która jest trzonem naszego zespołu, uległa wypadkowi, straciła wzrok w trakcie pracy czy z powodu choroby. Z każdym z nich trzeba tak samo pracować. Każdemu trzeba pokazywać, bo jakby tak pokręcić tego człowieka w kółko dwa razy, to nieważne, czy jest to człowiek niewidomy od urodzenia, czy taki, który stracił wzrok w wypadku – nie będzie wiedział gdzie jest.

Kamil Pietrzyk: Czy jest Pan wobec niewidomych aktorów równie wymagający co dla aktorów pełnosprawnych, czy może stosuje Pan wobec nich taryfę ulgową?

Artur Dziurman: Żadnej taryfy ulgowej! Od dwunastu lat żadnej taryfy ulgowej! Jak przychodzi Jacek Fedorowicz, Anna Korcz, Maciej Jackowski, Magdalena Sokołowska, Bohdan Łazuka, Maciej Damięcki - z wieloma aktorami graliśmy - nie ma żadnej taryfy ulgowej! Oni są na równi traktowani z zawodowymi, profesjonalnymi aktorami z instytucjonalnych teatrów i tego też od nich wymagam.

Kamil Pietrzyk: Zrealizował Pan wraz z ekipą i niewidomymi aktorami film „Marzenie. Prawdziwa historia". Czy mógłby Pan opowiedzieć naszym czytelnikom o tym projekcie? Gdzie można ten film obejrzeć? Z jaką recepcją filmu Pan się spotkał po dotychczasowych seansach?

Artur Dziurman: Film będzie miał swoją oficjalną premierę wiosną przyszłego roku dlatego, że do marca czekają na nas trzy festiwale międzynarodowe, w których mamy się znaleźć, ponieważ zgłosiliśmy się i czekamy na odpowiedź. Jeden już mamy na pewno. Chcemy aplikować do festiwali, które odbywają się w Polsce. Nie tylko integracyjnych, ale także normalnych festiwali filmów fabularnych, bądź też krótkometrażowych, choć nasz trwa 97 minut, więc jest absolutną fabułą od początku do końca. Chcemy zrobić oficjalną premierę, ale w momencie, jak już obejrzy go publiczność przynajmniej tych trzech festiwali. Film opowiada o losach aktorów z Teatru Aktora Niewidomego, z instytucji fundacyjnej, która stworzyła się jako fundacja. Opowiada o ich drodze, prywatnych zdarzeniach. To wszystko przeplata się z dążeniem do uzyskania własnej siedziby, usankcjonowaniem prawnym i finansowym w mieście takiego miejsca i różnymi absurdami, nie tylko smutnymi i tragicznymi w ich wykonaniu, ale też śmiesznymi. Jest nawet taka historia, która nam się przytrafiła w ciągu dwunastoletniej współpracy – miłość dwojga niewidomych ludzi i ich ślub.

Kamil Pietrzyk: Dziękuję serdecznie za rozmowę.

 

Zdjęcia Artura Dziurmana ze sztuki „Mężczyzna idealny”: Kamil Pietrzyk

 

 

1886

razy

czytano

1269/1417

mok.pl

Zdjęcie: Kino
Zdjęcie: Preloader. Zdjęcie: Preloader.

Kino

Zdjęcie: Galeria
Zdjęcie: Preloader. Zdjęcie: Preloader.

Galeria

Zdjęcie: Zajęcia
Zdjęcie: Preloader. Zdjęcie: Preloader.

Zajęcia

Zdjęcie: Wynajem sal
Zdjęcie: Preloader. Zdjęcie: Preloader.

Wynajem sal

Logo serwisu.

Dane

 

Miejski Ośrodek Kultury "Centrum" im Adama Mickiewicza
42-400 Zawiercie
ul. Piastowska 1
woj. śląskie

Logo serwisu.

Kontakt

 

biuro@mok.pl
32 672 28 82

Zdjęcie: Miejski Ośrodek Kultury im. A. Mickiewicza w Zawierciu
Zdjęcie: Preloader. Zdjęcie: Preloader.
Zdjęcie: Miejski Ośrodek Kultury im. A. Mickiewicza w Zawierciu
Zdjęcie: Preloader. Zdjęcie: Preloader.

Do góry

Logo serwisu.

Ukryj moduł.

Wyszukiwarka

Twoja przeglądarka internetowa, bądź system operacyjny, nie wspierają lektora w polskiej wersji językowej.

Zdjęcie:

Zdjęcie:

Zdjęcie:

Zdjęcie:

Zdjęcie:

Zdjęcie:

Zdjęcie:

Zdjęcie:
Formularz kontaktowy

Pytanie do burmistrza

Zgłoś usterkę

Formularz zgłoszenia